Tytuł dość przewrotny, ale idealnie oddaje to, o czym chcę dzisiaj napisać. Tak przy okazji dnia ojca, przeczytałam artykuł o tym, iż w krajach Europy Zachodniej w niedługim czasie zostanie wprowadzony zakaz używania publicznie określeń “ojciec” i “matka”. O tym, że może do tego dojść usłyszałam jeszcze w gimnazjum. Powiedzmy 5 lat temu zdawało mi się to być zupełną abstrakcją. Jak można dziecku zakazać do ojca mówić “tato”? Jak można mu nie mówić z czułością “mamo”? Brzmi absurdalnie, a jednak jest to wizja niedalekiej przyszłości. Osobiście jestem przerażona. Co prawda Polska często uznawana jest za kraj zacofany, więc wiele osób może powiedzieć, że nie ma się czego bać. Ja jednak się boję. Wywyższając mniejszości zapominamy o prawach większości. Za kilkadziesiąt lat pary heteroseksualne będą bały się spokojnie przejść ulicą, bo będą wytykane palcami. Dzisiaj nie wolno krzywo spojrzeć na geja, czy lesbijkę, bo w niektórych krajach grozi to zamknięciem w miejskim getcie. Absurd! Nie jestem homofobem, nie gardzę homoseksualistami, ale ludzie… Matka natura jasno określiła, ‘co’ do ‘czego’ pasuje. Wszystko inne jest chwilowym wybrykiem, a nie czymś naturalnym. Może istnieć, ale bez nadawania temu znamion czegoś wspaniałego.
Teraz tak piszę, ale pewnie za jakiś czas za takie słowa trafiłabym przed sąd. To mnie przeraża.
„Wolność jednego człowieka, kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka” – to zdanie zna chyba każdy. Szkoda, że dla własnych potrzeb sporo osób na ważnych stanowiskach o tym zapomina. Dokąd zmierza świat? Chyba czasami nie chcę wiedzieć.